02. Falstart
Mołdawię zacząłem falstartem. Na granicy w Mamałydze pojawiłem się parę minut po godzinie 20:00 i okazało się, że z przejazdem muszę czekać do rana, bo ta granica pracuje trybem 08:00-20:00. Co w takim wypadku robisz? Teren wokół to obszar przygraniczny, po krzakach zbytnio się chodzić nie da, wszędzie budynki z wysokimi płotami, nieco głębiej graniczna rzeka Prut.
W tym miejscu zainaugurowałem coś, co potem wdrożyłem w życie jeszcze kilkukrotnie w Mołdawii - nocowałem przykryty brezentem na stacji benzynowej.
Obsługa stacji podzieliła się ze mną hasłem do WiFi. Nie było problemu z naładowaniem wszystkich baterii łącznie z rowerową. Poszedłem spać.
Kryjówka z zewnątrz musiała wyglądać bardzo naturalnie, bo w okolicach 2:00 w nocy na stacji pojawiło się imprezowe towarzystwo. Trzy samochody ludzi. Robili jakieś zakupy wieczorową porą. Miałem wrażenie, że siedzą tuż obok mnie w tej wnęce, palą, co chwilę słychać było odstawiane na betonowy podjazd butelki. Nikt się nie domyślił, że pod spodem jestem ja i rower. Pomyślałem, że gdybym wyszedł wtedy spod tego przykrycia, to padliby na zawał serca.
Przejście granicy było bardzo sprawne. Minimum formalności, stempel i jazda w kierunku Lipczan skąd chciałem wjechać do Rumunii. 20 km prostej drogi - nic spektakularnego się nie wydarzyło.
Drugą część drogi przez Mołdawię znajdziesz w opowieści “04| Mołdawia. Jak tu spokojnie.” Album “Moldova” ze zdjęciami z całej trasy przez Mołdawię jest wśród moich galerii.