03. Gipsy Kings
Witamy w Lipczanach! Do momentu rozmowy ze strażą graniczną droga na południe wydawała się prosta. Problem w tym, że droga oznaczona na mapie jako 24C nie funkcjonuje. Nie wiem czy racji tego, że jest to pas graniczny i nie jest to droga ogólnego użytku czy jej po prostu tam nie ma ale celnik, którego znajomość angielskiego była na bardzo wysokim poziomie zerknął na mapę i powiedział, że tam takiej drogi nie ma, a jedyną opcją na sprawne i szybkie dotarcie do miasta Jassy jest jazda przez Botoszany. Więc ruszyłem na Botoszany. Poszło bardzo sprawnie. Dotarłem tam nocą.
Rano postanowiłem zwiedzić miasto. Odpiąłem przyczepę, zabrałem rower. Pracownicy hotelu kategorii budget, w którym się zatrzymałem, lojalnie uprzedzili mnie, żebym do dzielnicy na prawo się nie zapuszczał po zmroku, bo to cygańska część miasta i Policja tam codziennie wpada z interwencją. Zdziwienie ich było wielkie, gdy powiedziałem, że ja właśnie przez tą dzielnicę wczoraj o drugiej w nocy przeszedłem z całym majdanem, bo już nie miałem siły jechać. Było spokojnie, bardzo spokojnie. Na ulicy żywego ducha. Czasem legendy tworzą złe historie.
Wyjazd na Targu Frumos był szorstki. Bardzo. Ostatnia prosta w Botoszanach to cudny długi zjazd. Koło przyczepy wpada w tramwajową szynę i w przeciwieństwie do całego roweru pragnie jechać w prawo - zarzuciło mnie i kolejne 15 sekund to ślizg środkiem ulicy przy 40 km/h. Wszystko rozwalone na środku drogi. Samochody stają. Trzy osoby pomagają mi torby zbierać. Ku mojemu zdziwieniu, poza twarzą tylko niewielkie otarcie na przedramieniu, łokciu i kolanie. Chrzest bojowy zaliczony. G-Shock, którego dostałem na tą wyprawę od partnera (model Mudmaster) przetestowany - koperta przytarta ale zegarek działa!
Szorstkie życie rowerzysty
Chwila oddechu i jadę dalej. Dookoła krajobrazy jak na widokówkach, bardzo spokojnie, chociaż niebo leniwie wypełniają ciężkie chmury. Będzie padać. Zbliżam się miejscowości Jassy. Choć mapy tak ją nazywają - czyta się to “jaś”. Słońce powoli ucieka nad horyzont.
Droga do Jassy
Musicie wiedzieć, że jakość dróg, które spotkacie w Rumunii, w moim przekonaniu należy do jednych z najlepszych w Europie. Nawet na głębokiej prowincji asfalt jest bardzo dobrej jakości, a w sieci dróg, które na mapach wyglądają jak mocno uczęszczane szlaki komunikacyjne są takie, jak ta wyżej - otoczone zielenią i puste. Droga mija szybko.
Petru - powitanie w Jassy
W Jassy wita mnie couchsurfer - Petru. Choć miałem być kilka dni wcześniej, czeka. Powiem więcej - trafiłem na długi weekend i z planami minęliśmy się bardzo. Przeprasza, że go nie będzie, bo jedzie w góry ze znajomymi ale daje mi jeden z największych prezentów jakie można dostać - zaufanie. Na żywo poznaliśmy się 10 minut wcześniej, a ja już mam w dłoni klucz od jego mieszkania. Ja zostaję w jego domu, on jedzie w góry i nie wróci przed moim wyjazdem. Szybko wdraża mnie w obsługę sprzętów w domu, opowiada o mieście stawiając na mapie znaczniki miejsc, które warto zobaczyć, a na koniec otwiera lodówkę i ... mówi - bierz co chcesz. Choć umawialiśmy się, że zostanę u niego dwa dni słyszę, że mogę być tak długo jak mam ochotę. To się nazywa gościnność!